Sahara Ultra 111 – część 1: droga do piekła

sahara_ultra_logo 3 zarwane noce i 2 dni w drodze. Trudno sobie wyobrazić by w takiej sytuacji biec ultramaraton o długości 111km non-stop, do tego po wydmach w żarze nieubłaganego słońca Sahary, przez cały dzień i część albo całą następną noc.

 

Tu kupisz „Umysł Miliardera”: https://UmyslMiliardera.pl/?ref=rb

Zapisz się na Newsletter: https://newsletter.indywidualista.pl

 

Wybaczcie mi z góry, że publikuję na tym blogu ten artykuł opisujący moje przeżycia. Nie oznacza to bynajmniej, że chcę postawić się w jednym rzędzie z indywidualistami, których tu do tej pory opisałem. Po prostu chcę spisać przeżycia ostatnich dni, uwiecznić je i podzielić się nimi z przyjaciółmi, zanim czas odeśle w zapomnienie emocje, których doświadczyłem i moje przemyślenia na ich temat. A doświadczyłem totalnej masakry, abolutnego piekła, i to właśnie chcę opisać.

Co to jest Sahara Ultra 111?

Wytłumaczę to od lewej do prawej: Sahara oznacza, że zawody odbywają się na tejże właśnie pustyni. Ultra oznacza bieg na dystansie ultra, czyli większym od maratonu, tzn. 50km, 80km, 100km albo więcej. A 111 oznacza właśnie dystans: 111km. Bieg odbywa się w saharyjskim upale, częściowo po wydmach i do tego non stop, tzn. w jednym kawałku, w przeciwieństwie do biegów typu Maraton Piasków, które odbywają się w krótszych etapach dziennych.

Co to oznacza w praktyce? Biegałeś kiedyś czytelniku po plaży? Dużo ciężej niż po asfalcie, nieprawdaż? To wyobraź sobie że bieganie po wydmach jest jeszcze dużo cięższe niż po plażowym piasku, a kiedy zejdzie się z wydm na plażę, to wydaje się, jakby się biegło po asfalcie. Przebiegłeś kiedyś maraton, czyli 42km? Większość ludzi uważa, że to maksymalny dystans, jaki człowiek jest w stanie przebiec. Otóż okazuje się, że można więcej, ale zapytaj się jakiegoś maratończyka, czy wyobraża sobie przebiec 111km na raz? 😉 Byłeś kiedyś w Egipcie, na południu Turcji, Marokko albo w Tunezji? Przechadzałeś się kiedyś tam w temperaturze 40 stopni w cieniu? Jak się czułeś? Podjąłbyś się dłuższego spaceru w słońcu, a może wolałbyś przebiec parę kilometrów?

A teraz wyobraź sobie to wszystko naraz, jeśli możesz: bieg po wydmach, na dystansie 111km non-stop w niemiłosiernym słońcu Sahary. To jest właśnie Sahara Ultra 111. Niemożliwe? Być może. Jak nie spróbuję, to nie będę wiedział.

Przed biegiem

Już samo dotarcie na start nie stało pod dobrą gwiazdą. W noc przed wyjazdem spałem 5 godzin, bo o 4ej rano trzeba było wstać na wczesny lot do Milano. Tam dołączyłem do włoskich uczestników i części teamu organizacyjnego. O 17ej mieliśmy lecieć do Tunisu i dalej na Djerbe, do hotelu, skąd po spędzeniu nocy, autobus miał nas dowieźć na oazę Ksar Ghilane. Tam nocleg i następnego dnia rano start do ultramaratonu. W biegach ultra niezwykle ważnym jest, by wypoczętym i maksymalnie naenergetyzowanym stanąć na starcie. Jednak ten ładnie ułożony plan spalił na panewce już w Milano.

Po opóźnionym check-in samolot podjechał na pas startowy, ale zamiast wystartować powrócił na parking. Pojawił się jakiś problem techniczny. Czekaliśmy godzinę w samolocie, po czym ogłoszono, że chodzi o awarię silnika. Musieliśmy wysiąść z samolotu i czekać w terminalu na usunięcie awarii. Po jakiś 2 godzinach czekania ogłoszono, że awaria nie mogła zostać usunięta w tym czasie i linia sprowadza samolot z Tunisu do Milano, byśmy nim mogli polecieć do Tunisu. Przewidywany czas odlotu 23:30, a więc 6h30min po planowanym starcie. Już w tym momencie wiadomo było, że nie dotrzemy do Djerby tej nocy i organizatorzy improwizowali jak tę sytuację rozwiązać.

Jasne, że lepiej jest być spóźnionym, niż wystartować z uszkodzonym silnikiem.

O 23:30 odbył się check-in i kiedy już mieliśmy jechać busem do samolotu okazało się, że…jest w nim lewy pasażer. Nie mam pojęcia jak się tam dostał i dlaczego był „lewy”, ale załoga twierdziła, że nie ma prawa lecieć tym samolotem. Wezwany przez stewardów do opuszczenia busu, nie chciał wysiąść. Wezwali policję, która go musiała siłą z busu usuwać, co znów opóźniło wylot. Takiego cyrku jeszcze nie przeżyłem. Włoscy uczestnicy wyprawy skomentowali to, mówiąc z przekąsem: „Witamy we Włoszech” 😉 Dopiero daleko po północy wystartowaliśmy do Tunisu.

Do Tunisu dotarliśmy koło 1:30 w nocy (inna strefa czasowa), na Djerbę mogliśmy lecieć dopiero o 7 rano. Tunis Air było oczywiście zobligowane zorganizować nam nocleg w Tunisie. Zanim nam ten nocleg zorganizowano i dowieziono do hotelu była juz 3:00, a o 4:30 autobus odbierał nas już na check-in. Biorąc pod uwagę fakt, że trzeba się umyć, rozebrać, a po spaniu znów zebrać do kupy, została nam zaledwie godzina spanie tej nocy.

Następnego dnia polecieliśmy na Djerbę, skąd jechaliśmy jakieś 4h autobusem do Ksar Ghilane, docierając tam wczesnym popoludniem. Tam na spanie miało być w końcu wystarczająco czasu, jednak warunki, jakie tam zastaliśmy, nie pozwoliły niektórym na zmrużenie oczu: Zapuszczone namioty z murowaną podbudówką, śmierdzące kałem i moczem, pełne robactwa, much, pająków i komarów nie sprzyjały nocnemu wypoczynkowi.

Tak więc sytuacja wyjściowa do jutrzejszego ultramaratonu: 3 zarwane noce i 2 dni w drodze. Biorąc pod uwagę, że będę musiał siłą rzeczy zarwać część albo i całą następną noc, czyli 4tą z kolei, i to biegnąc, mając już kilkadziesiąt kilometrów zmagań z pustynią za sobą, nie napawało mnie to największym optymizmem.

Na imprezę nazjeżdzało się mega ultrasów typu mistrz Portugalii w biegach górskich, rekordzista Włoch w biegach na 12h i 24h, oraz wielokrotni zwycięzcy siostrzanego biegu 100km del Sahara, uczestnicy słynnego Maratonu Piasków, czy choćby kolega z niemiec, który w tym roku zrobił 7 ironmanów. Wszyscy tryskający energią i pewnością siebie. Zacząłem się zastanawiać co ja tu wogóle robię, oni chyba zresztą też 😉 Zwykle ludzie lepsi ode mnie budzą we mnie podziw, inspirują mnie, ale ten Włoch mnie już tylko przerażał. Opowiadał swoje doświadczenia z biegów 24- i 48-godzinnych. Co tylko coś powiedział, włos jeżył mi się na głowie.

Zapraszam do drugiej części, w której opiszę moją gehennę podczas tego biegu.

Tu dostaniesz polskie wydanie książki: https://UmyslMiliardera.pl/

Obserwuj i polub mnie:
Newsletter: https://newsletter.indywidualista.pl
YouTube: https://www.youtube.com/indywidualista
Facebook: http://fb.me/indywidualistapl
Twitter: http://twitter.com/indywidualista

Prelekcja TEDx „Czego nauczyłem się od najlepszych przedsiębiorców świata”:
http://tedxwsb.indywidualista.pl

Prelekcja TEDx „Niemożliwe jest łatwiejsze niż myślisz”:
http://tedx.indywidualista.pl

Tu dostaniesz książkę „Ready, Set, Go!”, którą napisałem z Brianem Tracy:
E-Book: https://geni.us/rsgkindle
Papierowa: https://geni.us/readysetgo

Kup „The Billion Dollar Secret” (wydanie angielskie):
https://TheBillionDollarSecret.com/

Kup „Umysł Miliardera” (wydanie polskie):
https://UmyslMiliardera.pl/

Co Ty myślisz na ten temat? Zapraszam do komentarzy.

Chcesz poczytać/zobaczyć więcej motywujących rzeczy? Zapisz się na “Follow blog Indywidualista.pl” (w menu po lewej stronie), by dostawać powiadomienia o nowych artykułach na skrzynkę e-mail.

Pamiętaj podzielić się wpisem z bliskimi i przyjaciółmi korzystając z poniższych linków:

Dodaj komentarz