Elon Musk – Zbawiciel XXI wieku

Elon_Musk_2015
Elon Musk (by Steve Jurvetson)

Pytałeś się kiedyś drogi czytelniku, kto jest tą osobą, którą najbardziej na świecie chciałbyś poznać, zaprosić na obiad, może nawet zdobyć jako przyjaciela?

Dla mnie kilka lat temu tą osobą był Steve Jobs. Jednak nie zdążyłem go poznać zanim umarł w roku 2011.

Dziś na to pytanie odpowiadam: Elon Musk. Przeczytaj ten artykuł, a dowiesz się dlaczego.

 

Tu kupisz „Umysł Miliardera”: https://UmyslMiliardera.pl/?ref=rb

Zapisz się na Newsletter: https://newsletter.indywidualista.pl

Dzieciństwo i młodość

Ta historia zaczyna się w roku 1971, w południowoafrykańskiej Pretorii, kiedy na świat przychodzi Elon Musk. W dzieciństwie Elon ma skłonność do popadania w tak głębokie zamyślenie, że całkowicie przestaje reagować na bodźce otoczenia. Rodzice nawet podejrzewają, że ma kłopoty ze słuchem, bo niekiedy nie reaguje na siedzących przed nim, mówiących do niego i gestykulujących ludzi. Jednak okazuje się, że przyczyna jest całkiem inna. Elon ma niezwykle silną, wizualną wyobraźnię. Potrafi w głowie stworzyć trójwymiarowe obiekty i zobaczyć je przed sobą w polu widzenia (podobnie jak sportretowany przeze mnie wcześniej Nikola Tesla). Dlatego właśnie nie widzi też gestykulujących przed nim ludzi. Dostaje w tych momentach specyficznych szklistych oczu zapatrzonych gdzieś w dal.

Inną charakterystyczną rzeczą jest jego wręcz obsesyjna pasja czytania. Po lekcjach chodzi do pobliskiej księgarni i siedzi tam aż do zamknięcia. Początkowo właściciel wyrzuca czytającego między regałami książki natręta, kiedy tylko go na tym przyłapie, ale w końcu poddaje się wobec nieustępliwości Elona. Elon korzysta też ze szkolnej bibiloteki. Jednak już w 3ciej klasie wyczerpuje całkowicie jej zasoby, jak i zasoby biblioteki miejskiej. Kiedy bibliotekarz odmawia zamawiania dla niego na bieżąco nowych książek, Elon postanawia przeczytać od deski do deski Encyklopedię Britanicę. I rzeczywiście czyta ją w całości, jak też inną wielotomową encyklopedię. Mając fotograficzną pamięć, Elon staje się dosłownie chodzącą encyklopedią. Nie przysparza mu to bynajmniej przyjaciół w szkole. Uchodzi za aroganckiego mądralę. Jest samotnikiem i raczej ofiarą agresji ze strony rówieśników, będącej czymś normalnym w państwie tonącym w rasiźmie i przemocy.

Już w szkole Elon interesuje się rakietami i energią słoneczną. Niekiedy w przerwach odpala rakiety na podwórku szkolnym. W szkole średniej, pod wpływem setek książek science fiction, które czyta, zaczyna fantazjować o kolonizacji innych planet. Ze swoim bratem Kimbalem Elon lubi też puszczać wodze fantazji analizując różne pomysły na biznes.

Mimo swojej wysokiej inteligencji, oczytania i niedoścignionej wyobraźni jest raczej przeciętnym uczniem. Powód: brak zainteresowania większością przedmiotów. Jedyne co go interesuje to fizyka i komputery.

Kiedy ministerstwo oświaty rozpoczyna eksperymentalny program nauczania elementów informatyki w szkołach średnich, Elon jest jednym z wybrańców, którzy uczestniczą w tym eksperymencie. Uczy się wtedy programowania w językach BASIC, COBOL i Pascal.

Musk nie czuje się dobrze w Afryce Południowej. Marzy o życiu w Ameryce. Wykorzystuje kanadyjskie pochodzenie matki, by otrzymać kanadyjskie obywatelstwo. Mając 17 lat, emigruje z Afryki Południowej do Kanady. Kilka miesięcy później podążają za nim matka Maye, brat Kimbal i siostra Tosca.

Musk studiuje na Queens University w Kingston, Ontario. Ma zwyczaj czytania z Kimbalem gazet i wyszukiwania w nich nazwisk ciekawych ludzi, których wartałoby poznać. Wtedy odnajdują tych ludzi w książkach telefonicznych i na przemian dzwonią do nich zapraszając na lunch. Jedną z takich osób jest szef Banku Nowej Szkocji, który zaskoczony odwagą młodzieńców zgadza się na obiad. Jest tak zafascynowany Elonem, że proponuje mu praktykę w swoim banku. Później zostaje jego powiernikiem i zaufanym doradcą.

Na studiach Elon poznaje też długowłosą, emanującą sexualną energią piękność Justine Wilson. Ale Justine ma duże wzięcie, spotyka się z najbardziej popularnymi chłopakami na colleageu, marzy o pisarzu i w ogóle nie jest zainteresowana Elonem. Jednak Elon nie ustępuje. „Zawsze było wiadomo, że to Elon, bo telefon poprostu nie przestawał dzwonić. On nie akceptuje „nie”. Nie można go spławić. Myślę o nim jak o Terminatorze. Skoncentruje na czymś wzrok i mówi: to będzie moje. Krok po kroku, zdobył mnie.” Elon prześciga się z Justine w wynikach na studiach. Jest dużo bardziej ambitny niż w szkole średniej. Studiuje biznes, startuje w konkursach retorycznych. Kolegom rzuca się w oczy jego bezwzględna determinacja we wszystkim, czego się podejmuje.

Przenosi się do University of  Pennsylvania, by zdobyć stopień BA zarówno w ekonomii, jak i w fizyce. Musk uwielbia gry komputerowe i planszowe gry strategiczne, bawi się w ich programowanie, ale swoje życie chce poświęcić czemuś znaczącemu. Już na uniwersytecie identyfikuje trzy obszary, na których rozwój chciałby mieć jakiś wpływ: internet, energie odnawialne i astronautykę.

Zip2 – pierwsza firma

W roku 1995, 24-letni Elon przenosi się do Silicon Valley (Doliny Krzemowej) i podejmuje szereg praktyk w tamtejszych technologicznych startupach. Tam też pojawia się pomysł płatnego katalogu biznesów połączonego z wyszukiwarką i opartą na planach miast lokalizacją i nawigacją. Dziś robi to z powodzeniem Google Maps, albo Yelp, Musk wpadł na ten pomysł w raczkującym internecie, 3 lata przed powstaniem Google, 10 lat przed startem Google Maps i Yelp. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że było to raptem 2 lata po powstaniu pierwszego browsera, kiedy internet był jeszcze w powijakach. Elon, wraz z bratem Kimbalem, są jednymi z pierwszych komercjalizatorów tego nowego medium. Ich serwis nosi nazwę Zip2. Założyciele nie mają pieniędzy. Mieszkają najpierw w jednopokojowym wynajętym dla firmy biurze w Palo Alto, bo jest to tańsze od wynajęcia najmniejszego choćby mieszkania. Myją się w pobliskim schronisku młodzieżowym i jedzą w fast foodach. Mają bardzo małe wydatki, więc szybko biznes zarabia drobne pieniądze pozwalające na wynajęcie 2-pokojowego apartamentu. Wkrótce, udaje im się zwerbować pierwszego pracownika, jako praktykanta, w zamian za jedzenie i mieszkanie. Elon programuje non-stop i śpi w biurze, Kimbal zajmuje się sprzedażą. Żeby zdobyć kapitał, założyciele budują prototyp na zwykłym komputerze PC i pakują go w wielką skrzynię, przypominającą superkomputer, którą wożą na wózku, by zaprezentować ich system potencjalnym inwestorom. Elon odpowiada stereotypowi zdeterminowanych przedsiębiorców, jakich lubią inwestorzy, zapewnia ich, że ma mentalność samuraja i raczej popełni sepuku, niż miałby zawieść. Pierwszym inwestorem okazuje się Greg Kouri, którego Musk odwiedza w Toronto i od którego dostaje $6.000. Kouri później przenosi się do Kaliforni i dołącza do teamu Zip2, staje się mentorem Elona. Jeszcze na początku roku 1996, firma VC Mohr Davidow inwestuje w Zip2 $3mln, co pozwala na szybki rozwój startupu. Zamiast sami sprzedawać firmom listingi w swoim katalogu firm, założyciele rozwijają software do zarządzania listingami, które sprzedają gazetom i magazynom widzącym w tym intratne źródło dochodu. Te media są idealnymi multiplikatorami, które pozwalają firmie Muska zdominować rynek „żółtych stron”. Niektóre z tych magazynów inwestują nawet $50mln w Zip2. Firma rośnie w eksplodującym tempie i co roku musi zmieniać biura. Musk nie ma żadnego doświadczenia w prowadzeniu firmy ani zarządzaniu ludźmi, nie był nawet kapitanem żadnej drużyny sportowej. Pojawia się wiele tarć i firma grozi rozpadem. Całe szczęście w roku 1999 Compaq Computer kupuje Zip2 za $307 milionów w gotówce. To najwyższa do tamtego czasu cena zapłacona za serwis internetowy. Musk wychodzi z tego z $22 milionami w kieszeni, Kimbal z $15 mln. Elon uczy się wiele na temat przedsiębiorczości.

Kariera od emigranta do multimilionera zajmuje Elonowi 10 lat. Po sprzedaniu Zip2 Elon pozwola sobie na zakup 200-metrowego apartamentu, jednosilnikowej awionetki i McLarena F1 wartości 1 miliona dolarów (jednego z 62 takich samochodów na świecie). Resztę kapitału, po zapłaceniu podatków, przeznacza na założenie następnej firmy.

Paypal – Wyzwanie dla bankowości

Podczas praktyki, jaką Elon robił na początku lat 90tych w Banku Nowej Szkocji, przekonał się, że bankierzy wcale nie są bardziej inteligentni od innych ludzi. Wręcz przeciwnie, branża opiera się raczej na owczym pędzie, niż na logicznym samodzielnym myśleniu. Nawet najbardziej oczywiste pomysły, prostych intratnych i bezpiecznych transakcji, jakie przedstawiał, były odrzucane jako zbyt oryginalne. „Wszystko, co bankierzy robili było kopiowanie tego, co robili wszyscy inni. Jeśli ktoś rzucał się z klifu w pieprzoną przepaść, oni też rzucali się w przepaść razem z nim. Jeśli na środku pokoju byłby wielki kopiec sztabek złota i nikt by ich nie brał, to oni by ich też nie wzięli.”

Zniechęcony tym doświadczeniem Musk porzucił potencjalną karierę w bankowości. Ale teraz, po sprzedaży Zip2, ta branża ponownie zwróciła uwagę Muska, tym razem jako przedsiębiorcy. Musk zauważył dużą nieefektywność systemu bankowego, zastanawiał się dlaczego przelewy trwają kilka dni i kosztują tyle, skoro są to poprostu wpisy w bazach danych. Przecież za pomocą współczesnej technologii można taki przelew zrealizować w ułamku tego czasu i kosztów. Pomysł stworzenia pierwszego banku online, to włanie jest pomysł firmy o pornograficznie brzmiącej nazwie X.com, w którą Musk wkłada $12 milionów swoich pieniędzy. To czas hype’u dot-comowego. Telewizja jest pełna techno-proroków wychwalających pod niebiosa nieograniczone możliwości internetu i zalety ich firm. Musk też często występuje w telewizji, ale różni się od innych tym, że po pierwsze on inwestuje swoje pieniądze, a po drugie on już stworzył jedną firmę i sprzedał ją za setki milionów. Jego głos ma nieco inną wagę.

Kilka miesięcy po założeniu firmy, jeden z założycieli podejmuje próbę odebrania funkcji CEO od Muska. Kiedy ta próba nie wychodzi, odchodzi stworzyć konkurencyjną firmę zabierając ze sobą większość pracowników. Musk zostaje ze szkieletem firmy i tylko garstką wiernych mu ludzi. Elon wybiera się na turnee po Silicon Valley by poraz kolejny zbudować team odpowiednich ludzi.

Do końca 1999 firma zdobywa wszystkie potrzebne licencje, zawiera niezbędne kontrakty partnerskie, ubezpieczenia i otwiera wrota klientom. Żeby przyciągnąć klientów, firma wprowadza wiele innowacji, dziś dość powszechnych w bankowości. Klienci dostają $20 bonusu za otworzenie konta i $10 za zwerbowanie każdego następnego klienta. Inną innowacją jest możliwość wysłania komuś pieniędzy bez znajomości jego danych bankowych, poprzez poprostu wpisanie jego adresu email. To mała rewolucja w bankowości. W ten sposób w ciągu pierwszych kilku miesięcy działalności firma zdobywa ponad 200.000 klientów.

W międzyczasie Musk żeni się z Justine, ale nie ma kiedy pojechać w podróż poślubną, bo na horyzoncie pojawia się konkurencja w postaci dwóch bystrych chłopaków Max Levchin i Peter Thiel z ich firmą Confinity, którzy zmieniają swój model biznesowy z obsługi płatności Palm Pilotem na serwis online obsługujący płatności wysyłane mailem o nazwie PayPal. Dochodzi do kosztownego wyścigu marketingowego i prześcigania się w funkcjach, czy korzyściach oferowanych klientom. Kosztuje to dziesiątki milionów dolarów. Ale jeszcze większe są koszty spowodowane szkodami wyrządzonymi przez hackerów regularnie atakujących serwisy firm i konta użytkowników.

W końcu, w marcu 2000, obie firmy postanawiają zakopać topór wojenny i połączyć swoje siły. Paypal jest lepszym produktem, ale wydaje $100.000 na bonusy dla nowych klientów. Natomiast X.com ma duże zapasy gotówki i lepszy backend, bankowe licencje itp., ale mniej atrakcyjny serwis online. Połączona firma nosi nazwę X.com. Zaraz potem Deutsche Bank, Goldman Sachs i inni inwestują $100 mln, a firma ogłasza przekroczenie liczby 1 mln użytkowników.

Dwa miesiące później dochodzi do sprzeczki między założycielami i Thiel rezygnuje. Infrastruktura firmy nie nadąża za przyrostem klientów. Serwer regularnie pada. Firma codziennie traci pieniądze i nie ma planu na wyjście w strefę zarobków. Kiedy w końcu Musk jedzie w podóż poślubną, Thiel przekonuje radę nadzorczą, by odwołali Muska z funkcji CEO i obsadzili właśnie jego w tej funkcji. Thiel przywraca serwisowi jego starą nazwę Paypal, koncentruje się na płatnościach przez email i wyprowadza firmę na prostą. Musk godzi się z utratą steru i pomaga firmie jako doradca, mając w niej jakby nie patrzeć znaczne udziały. Jeszcze zwiększa swe udziały, dokupując akcje.

Zewnętrzni inwestorzy widząc, że firma wyszła na prostą, chcą jak najszybciej wyjść z inwestycji. Serwisy internetowe nie są sexy w dobie dot-com-crashu. eBay interesuje się zakupem firmy, ale Musk odrzuca ich początkowe oferty. W końcu, w lipcu 2002 eBay przedkłada ofertę nie do odrzucenia: gigantyczne 1,5 miliarda dolarów! Rada nadzorcza przyjmuje ofertę. Udziały Elona przynoszą mu $250 milionów, albo $180 milionów po podatkach.

Możnaby pomyśleć, że eBay przepłaciło. Nic bardziej błędnego! Dziś Paypal ma blisko 200 milionów aktywnych użytkowników i jest warty $48 miliarda dolarów.

Weźmy pod uwagę siłę firmy Paypal. Przeżyła ona dot-com-crash roku 2000, którego ofiarą padło 90% firm internetowych. Przeżyła recesję spowodowaną atakami na World Trade Center. Ba, po tych atakach zadebiutowała z sukcesem na giełdzie. Wszystko to w czasach, kiedy reszta branży staczała się w przepaść.

Ale Paypal to nie tylko sukces finansowy. Spuścizną Paypala jest stworzenie społeczności przedsiębiorców powstałej z byłych jego pracowników, nazywaną Mafią Paypala. Społeczność ta ma decydujący wpływ na rozwój Doliny Krzemowej, kultury startupowej, kapitału ryzyka i powstania szeregu globalnych firm, takich jak YouTube, Yelp, czy chociażby LinkedIn. Opisałem to w osobnym artykule (Mafia Paypala – historia przyjaciół z doliny krzemowej)

Paypal, to druga spieniężona firma Muska. Nie sposób nie dostrzec jego wizjonerskiej dalekowzroczności i biznesowej genialności. Nie tylko przewidział wiele z podstawowych funkcjonalności niezbędnych do dalszego rozwoju internetu, ale jako pierwszy na świecie stworzył wokół nich serwisy i przekształcił je w bardzo dochodowe biznesy, pozyskując do nich potrzebny kapitał i gromadząc odpowiednich ludzi, i to wszystko na lata zanim mainstream dostrzegł ich wagę. Nie można nawet powiedzieć, że on wykorzystał, odkrył, albo przewidział trendy. Nie, on je poprostu stworzył. Musk operuje już jako 30-latek na najwyższym poziomie biznesowym, jak mało kto zawiaduje prasą i inwestorami, dokonując zadziwiających posunięć marketingowych, finansowych i technologicznych, jednocześnie mając na oku zadania leadera i managera.

W tym czasie Musk często opowiada o Aleksandrze Wielkim, zafascynowany jego osobowością. Justine widzi w nim zdobywcę, który nie obawia się odpowiedzialności, nie ucieka przed niczym, który emanuje pewnością siebie i pasją.

W roku 2000, Elon decyduje się wziąć długo oczekiwane wakacje. Wyjeżdża do Afryki, gdzie niestety doznaje infekcji malarii i to w jej najbardziej groźnej odmianie, odpowiedzialnej za większość przypadków śmiertelnych. Choroba wybucha po powrocie do Stanów. Pierwsza diagnoza jest błędna. W efekcie czego Musk prawie umiera. Dopiero, kiedy po utracie przytomności inny szpital robi próbę malaryczną okazuje się, że jest za pięć dwunasta. Elon dostaje silną dawkę odpowiedniego antybiotyku i po 10 dniach w delirium na oddziale intensywnej terapii wraca do żywych. Gdyby poprawna diagnoza przyszła dzień później, Elon umarłby w wieku lat 29. Dopiero po 6 miesiącach Musk wraca do zdrowia. Traci 23kg na wadze. „To moja lekcja co do brania urlopu: urlop cię zabije,” stwierdza z przekąsem.

Dla większości śmiertelników już te dwa dokonania (Zip2 i Paypal) wystarczyłyby do biznesowo naprawdę spełnionego życia. Ale dla Elona to dopiero początek, jakby podwaliny jego zasadniczej misji, jego naprawdę wielkich dokonań. To co stało się w latach następnych zakrawa o miano fikcji, może nawet science fiction, ale choć tak niesamowite, to naprawde się wydarzyło.

SpaceX – w drodze do gwiazd

Ostatnia transakcja przyniosła Elonowi wystarczająco pieniędzy, żeby wziąć sie za realizację swoich fantazji z dzieciństwa. Przynajmniej tak myśli. Ale jak można sensownie użyć takiego kapitału do znacznego posunięcia astronautyki do przodu, podczas gdy rząd USA wydał dosłownie biliony (tysiące miliardów), miał do dyspozycji najświetlejsze umysły i nie osiągnął przez 30 lat praktycznie nic poza stagnacją?

W poszukiwaniu odpowiedniego pomysłu, Elon zaczyna uczęszczać na spotkania towarzystwa Mars Society, prowadzącego badania nad technologiami mogących umożliwić kolonializację tej planety. Staje się jednym ze znaczących dawców towarzystwa, wspierając je datkami w setkach tysięcy dolarów. Wkrótce jednak zakłada własną fundację (Life to Mars Foundation) i ogłasza, że chce przeznaczyć $20 milionów na przedsięwzięcie astronautyczne, które w jakiś sensowny sposób mogłoby coś wnieść do umożliwienia życia na Marsie. Zdobywa szerokie kontakty w branży astronautyki, zarówno naukowe, jak i technologiczne i zaprasza przodujących myślicieli na spotkania brainstormingowe do Kalifornii w celu opracowania odpowiedniego projektu.

Szybko krystalizuje się pomysł wysłania myszy na Marsa. Szybko okazuje się, że budżet przeznaczony na to przedsięwzięcie jest zdecydowanie za mały. Ledwo wystarczy na zakup niezbędnych rakiet, nie mówiąc już o opracowaniu technologii umożliwiającej dotarcie mysz na Marsa i utrzymanie ich tam przy życiu przez jakiś czas, o wyprodukowaniu i przetestowaniu tych urządzeń i całym managemencie misji, i innych kosztach jak paliwo itp. itd. Musk podejmuje próbę zakupu taniej rakiety u Rosjan, jednak cena jaką otrzymuje jest znacznie powyżej jego oczekiwań i tym samym decyduje o zakończeniu projektu.

Jednak Elon dostrzega w tym wszystkim wielką szansę. Skoro nigdzie na świecie nie można dostać tanich rakiet, bo produkują je jedynie nieefektywne agencje rządowe i produkują jedynie wielkie rakiety przeznaczone do wynoszenia dużych ciężarów w kosmos, to może on da radę tanio wyprodukować rakietę przeznaczoną do wynoszenia małych obiektów (jak chociażby satelit) na orbitę i tym samym obsłużyć rynek, jaki do tej pory nie jest wystarczająco dobrze obsługiwany.

Kluczowym elementem okazuje się silnik rakietowy. Musk kontaktuje Toma Muellera z TRW i kiedy ich wyliczenia wskazują na opłacalność tego pomysłu, werbuje go do nowej firmy Space Exploration Technologies (w skrócie: SpaceX) w celu zbudowania własnej rakiety od zera. Inwestuje w przeciągu następnych lat $100 milionów dolarów swoich pieniędzy. Ich konkurenci, agencje rządowe dysponują do tego celu miliardowymi budżetami i tysiącami ludzi, oni mają tylko garstkę śmiałków. W branży uważani są więc za szaleńców. Także z dzisiejszego punktu widzenia Musk rzeczywiście porwał się z motyką na księżyc, absolutnie niedocenił trudności technologicznych w drodze do zbudowania funkcjonującej i bezpiecznej rakiety, a kapitał jaki na to przeznaczył był o rzędy wielkości zbyt mały. Jednak ci, którzy z góry spisują przedsięwzięcie na straty nie doceniają wytrwałości i determinacji Muska. Optymistyczny Musk ogłasza,  że już w roku 2004 SpaceX będzie komercyjnie oferowało swoje usługi wynoszenia ładunków na orbitę ziemi. Wylicza, że budżet powinien wystarczyć mu na 2, może 3 próby, by lot taki się powiódł.

Następne lata to czas przełomów technologicznych, wytężonej pracy, majsterkowania i testów. W końcu, w marcu 2006, Falcon 1, pierwsza, jednosilnikowa rakieta stoi gotowa do startu na wyspie Kwaj. Rakieta startuje, ale już po 25 sekundach rozpada się. Porażka, która jednak pozwala otrzymac kontrakt od NASA na zbudowanie dużo większej, 9-silnikowej rakiety Falcon 9, która umożliwi dostarczanie ładunków do stacji kosmicznej ISS. Pieniądze te „wydłużają” życie firmy ale też dodają zobowiązań i kosztów.

Rok później następna próba rakiety Falcon 1. Rakieta startuje, odrzuca silniki pierwszej fazy według planu i wypala silniki drugiej fazy, jednak po 4 minutach od startu traci stabilność, zaczyna wibrować i rozpada się.

Przygotowania do trzeciej próby trwają prawie rok. Jeśli się nie powiedzie, może to oznaczać koniec tego przedsięwzięcia, bo może poprostu zabraknąć pieniędzy na czwartą próbę. Tym bardziej, że Elon angażuje się jednocześnie czasowo i finansowo w inne wielkie przedsięwzięcie. Sierpień 2008: Falcon 1 startuje i przy odrzuceniu pierwszej fazy dochodzi do awarii. Druga faza nie odpala poprawnie. Rakieta spada. To wielka katastrofa.

W tym momencie firma zatrudnia ponad 500 pracowników i pożera zainwestowany kapitał w zatrważającym tempie. Jeśli chcą mieć szansę na czwartą próbę, zanim zbankrutują, to muszą w rekordowym tempie przeanalizować i rozwiązać wszystkie problemy jakie się pojawiły i naprawdę szybko przeprowadzić następny start.

I rzeczywiście już 28go września 2008 SpaceX podejmuje czwartą, ostatnią próbę wyniesienia ładunku na orbitę. Jeśli się nie powiedzie, to „game over”, jak mawia Musk. Tym razem jednak próba kończy się sukcesem. Falcon 1 to pierwsza prywatnie sfinansowana rakieta, która osiąga orbitę ziemi. To wielki triumf dla SpaceX przysłaniający nieco fakt, że firma ta stoi u progu bankructwa.

Udana próba dowodzi, że SpaceX posiada technologię umożliwiającą firmom prywatnym i rządowym wynoszenie małych ładunków na orbitę, którą oferuje znacznie taniej niż jej konkurenci. Przynosi to firmie pierwszą falę kontraktów, która przedłuża nieco życie pacjenta, ale absolutnie nie wystarcza na pokrycie bierzących kosztów.

Musk dochodzi do wniosku, że żeby firma była zyskowna, musiałaby wystrzeliwać dziesiątki tych małych rakiet rocznie. Ale przy obecnych cenach ani nie ma tak dużego zapotrzebowania na rynku na wynoszenie małych ładunków, ani SpaceX nie jest w stanie ani produkować ani wystrzeliwać rakiet w takich ilościach.

Rozwiązanie jest logiczne: rakieta wielokrotnego użytku. Jeśliby zbudować rakietę, której silniki po wypaleniu zamiast spadać do morza jak we wszystkich dotychczasowych rakietach, lądowałyby miękko na ziemi i mogłbyby zostać ponownie wykorzystane, to zredukowałoby to koszt wynoszenia ładunków w kosmos o faktor 100. Dlaczego? To proste. Wyobraź sobie, że jeśli chciałbyś gdzieś polecieć samolotem, to za każdym razem musiałbyś kupić nowy samolot. Ile kosztowałby wtedy bilet lotniczy? Ilu ludzi latałoby samolotami w biznesie, ilu na urlop? Patrząc na to od strony finansowej: podróże lotnicze możliwe są tylko dzięki wielokrotnemu wykorzystaniu samolotu. I to samo można powiedzieć o większości potencjalnych zastosowań przy lotach kosmicznych. Np. loty międzyplanetarne.

Ale Musk w międzyczasie zdaje sobie sprawę, że rozwój takiej technologii zajmnie lata, jeśli nie dziesięciolecia i będzie kosztował miliardy. Do tego czasu jego firma już dawno zbankrutuje. W obliczu globalnego kryzysu finansowego roku 2008 nie ma też co liczyć na pożyczkę bankową. Zresztą kto da pożyczkę firmie na tak ambitny i ryzykowny projekt, jeśli do tej pory raptem udało jej się wystrzelić zaledwie jedną rakietę w kosmos.

Jedynym realnym rozwiązaniem jest oferowanie dużo droższych lotów rakietami Falcon 9 dla agencji rządowych. Wtedy kilka takich lotów rocznie plus loty Falconem 1 będą w stanie utrzymać firmę przy życiu. Ale Falcon 9 jest dopiero konstruowana. Biorąc pod uwagę trudności, z jakimi SpaceX boryka się przy Falcon 1, naiwnym byłoby sądzić, że Falcon 9 szybko poleci w kosmos. Zbliża się koniec roku. Jest za pięć dwunasta. NASA rozpisuje przetarg na 12 lotów do stacji kosmicznej ISS. I tu następuje ratunek w ostatniej sekundzie. SpaceX wygrywa ten przetarg. Wartość: 1,6 miliarda dolarów! SpaceX jest uratowana!

Od tej pory zaczyna się pasmo nieprzerwanych sukcesów:

SpaceX buduje bezzałogowy statek kosmiczny Dragon. W grundiu 2010 SpaceX jako pierwsza prywatna firma wynosi statek kosmiczny w kosmos i powraca nim bezpiecznie na ziemię. Tylko czterem organizacjom do tej pory udał się ten wyczyn: Stanom Zjednoczonym, Rosji, Chinom i Elonowi Muskowi.

W roku 2011 SpaceX zdobywa kontrakt agencji NASA na zbudowanie załogowej wersji Dragona.

W roku 2012 SpaceX jest pierwsza firmą prywatną, która dostarcza ładunek na stację kosmiczną ISS.

W styczniu 2015 Fidelity i Google inwestują w SpaceX $1 miliard dolarów, co daje firmie wartość $12 miliardów dolarów.

W grudniu 2015 rakieta Falcon 9 poraz pierwszy ląduje z sukcesem po wystrzeleniu, w kwietniu 2016 udaje się precyzyjne lądowanie na platformie wodnej. Stąd już niedaleko do rakiet wielokrotnego użytku.

Obecnie SpaceX jest największym światowym producentem silników rakietowych, a jej silnik Merlin uchodzi za obecnie najlepszy silnik rakietowy na świecie. Firma liczy 5.000 pracowników, przeprowadziła już 7 udanych lotów na stację kosmiczną ISS. Firma dostaje więcej zamówień na dostarczanie ładunków na orbitę, niż może na bierząco realizować i ma przed sobą świetlaną przyszłość.

Dlaczego astronautyka jest tak niewiarygodnie trudna? Musk mówi o tym w jednym z wywiadów: „Wyobraź sobie, że podchodzisz do testu z kilkoma tysiącami pytań i zdajesz go tylko wtedy, jeśli osiągniesz 100% punktów”.

Długoterminowo, Musk widzi misję SpaceX w zrobieniu z ludzkości cywilizacji interplanetarnej, bo tylko to może zapewnić ludzkości przeżycie w razie zagłady ziemi. Jako pierwszy krok Musk widzi kolonizację Marsa. I nie mówimy tu o garstce ludzi. Mówimy tu o populacji rzędu miliona ludzi. Aby to umożliwić, niezbędne jest przede wszyskim rozwiązanie problemu tanich lotów na Marsa i spowrotem, by umożliwić tysiące lotów dostawczych. Rakiety wielokrotnego użytku są z pewnością drogą we właściwym kierunku. Musk chce osobiście być pierwszym człowiekiem na Marsie.

Tesla – elektryczna przyszłość

Ale na tym nie koniec dokonań Muska. Równolegle ze SpaceX Musk angażuje się w jeszcze inne wielkie przedsięwzięcie.

W roku 2004 Musk inwestuje $7 milionów w swierzy, innowacyjny startup mający na celu zbudowanie komercyjnego samochodu elektrycznego o dźwięcznej nazwie Tesla Motors. Jest to o tyle zwariowane przedsięwzięcie, że ostatni amerykański producent samochodów, jaki odniósł sukces, powstał w 1925 (Chrysler), a więc jakies 80 lat wcześniej. Tajemnicą poliszynela było więc, że próba zbudowania nowej amerykańskiej marki samochodowej jest z góry skazana na niepowodzenie. To poprostu biznesowe samobójstwo. Do tego samochody elektryczne uchodzą za powolne, niepraktyczne i brzydkie. Próby skonstuowania sensownego samochodu na prąd podejmowane są od ponad 100 lat, od początku motoryzacji. Na skalę komercyjną nikomu to do tej pory się to nie udało.

Początkowy pomysł polega na tym, żeby wziąć gotowe nadwozie Lotusa Elise i zastąpić napęd spalinowy elektrycznym. Startup chce wykorzystywać znaczne postępy w technologii akumulatorów litowo-jonowych, jakie poczyniono w ostatnich latach i wykorzystać je w motoryzacji.

Firma samochodowa pożera początkową inwestycję w kilka miesięcy. Na początku roku 2005 Musk dorzuca $9 milionów i pozyskuje następne $13 milionów od zewnętrznych inwestorów, w sumie $22 milionów. Firma planuje wprowadzić na rynek Roadster’a, szybki, ekskluzywny samochód sportowy na początku roku 2006.

Ale inżynierowie napotykają wiele przeszkód technologicznych i dopiero w połowie 2006 przedstawiają pierwszy protoyp Roadstera. Już w tej chwili Tesla jest poza planem, ale prototyp robi tak wielkie wrażenie na inwestorach, że Musk bez trudu organizuje następne dofinansowanie firmy, tym razem wysokości $52 milionów, z czego $12 milionów wkłada Musk. W rundzie biorą udział takie instytucje jak Draper Fisher Jurvetson, J.P.Morgan, czy choćby założyciele Google Larry Page i Sergey Brin.

Musk ogłasza, że Roadster będzie kosztował $90,000 i będzie przyspieszał od zera do 100km/h w 4 sekundy. Prasa i celebryci dosłownie rzucają się na Roadstera. Niektórzy przynoszą czeki na $100,000 Elonowi do domu, byle tylko być jednymi z pierwszych, którzy dostaną gotowy produkt.

Ale jedną rzeczą jest zbudować jeden prototyp manualną pracą w warsztacie. Inną rzeczą jest zbudować masową produkcję i zapewnić odpowiednią jakość, tak by tysiące samochodów się ciągle nie psuły. Jeszcze inną rzeczą jest osiągnąć tak niski koszt produkcji, żeby cały biznes był opłacalny.

W połowie roku 2007 załoga już ponad 250 ludzi pracuje gorączkowo nad zorganizowanem masowej produkcji, kiedy to okazuje się, że koszt wyprodukowania każdego egzemplarza wynosi około $200,000. Nie trzeba być Einsteinem, żeby zrozumieć co oznacza tak wysoki koszt produkcji, przy cenie sprzedaży wysokości $90,000. Do tego, nawet przy całkowitej skali produkcji koszt ten nie zejdzie poniżej $170,000. Co robić? Firma, z każdym sprzedanym samochodem traci ponad $100,000.

Koniec roku 2007 wygląda bardzo ponuro dla Tesli. Szereg nierozwiązanych problemów technologicznych i jakościowych opóźnia produkcję Roadstera. Do tego nie wiadomo jak uczynić tę produkcję opłacalną. Często zmieniani CEOs są tylko symptomem tego kryzysu. Musk próbuje poskromić zniecierpliwioną i w międzyczasie nieprzychylna prasę obietnicą wejścia Roadstera do sprzedaży na początku roku 2008. Zbudowanie Roadstera kosztowało do tej pory $140 milionów, dużo więcej niż $25 milionów, liczba jaką zakładał plan biznesowy w roku 2004.

Musk bezpardonowo egzekwuje obniżanie kosztów. Wymaga w tym względzie od inżynierów i technologów wręcz niedorzecznie drastycznych redukcji, ale zwykle je dostaje.

Musk od lat oscyluje między SpaceX w LA i Tesla w dolinie krzemowej, spędzając po pół tygodnia w każdej z firm.

Rok 2008 okazuje się przełomowy, to rok wielkich zmian zarówno w życiu prywatnym, jak i w jego firmach, które stoją na skraju przepaści.

Sytuacja w Tesli pogarsza się dramatyczne. Firma musi zwolnić 10% pracowników, żeby zmniejszyć koszty. W maju 2008 Musk przejmuje ster firmy jako CEO i zwalnia następne 25% pracowników.

Prasa i media zaczynają publikować coraz bardziej negatywne artykuły o Tesla Motors przepowiadając jej rychły upadek.

W pewnym momencie firma ma już tylko $9 milionów na koncie, co wystarcza na przeżycie zaledwie 2 miesięcy. Firma koniecznie potrzebuje następnej inwestycji przed końcem roku, jeśli nie chce paść zanim w ogóle jej pierwsze samochodzy wejdą na rynek. To wszystko dzieje się na tle globalnego kryzysu finansowego roku 2008 i do tego największego kryzysu w branży samochodowej w historii. Mało kto ma pieniądze na inwestycje, a firma samochodowa jest ostatnią rzeczą w jaką inwestorzy w tej sytuacji chcieliby zainwestować.

Musk wpakował już w SpaceX i Teslę wszystkie pieniądze jakie miał. Nie ma więcej. Namawia więc przyjaciół do zainwestowania choćby nawet nieznacznych kwot w jego firmę albo kupienia Roadstera z 60% przedpłatą. Ale to tylko kropla w morzu. Musk sprzedaje jakie tylko posiada aktywa, by dofinansować Teslę i udaje mu się przekonać wcześniejszych inwestorów do doinwestowania $40 milionów (w tym Musk $12M), by osiągnąć choćby wejście na rynek Roadstera. Transakcja sfinalizowana jest w wigilię, następnego dnia firma musiałaby ogłosić upadłość, bo nie byłaby w stanie wypłacić wynagrodzeń. Ale to tylko odroczony wyrok śmierci.

W końcu, w styczniu 2009, Tesla dostarcza pierwsze 150 samochodów, które okazują się hitem. To daje nowe zaufanie inwestorom. Musk wykorzystuje to, by zorganizować nową rundę inwestycyjną: $187 milionów. Do tego Daimler zamawia 4.000 battery packs, żeby wyposażyć nim swoje samochody. Tesla może na chwilę odetchnąć.

Ale Roadster okazuje się mieć sporo mankamentów, które z jednej strony dodatkowo podwyższają koszt gwarancji, z drugiej strony są PRowym koszmarem. Do tego firma musi podnieść cenę sprzedaży samochodu, nawet dla osób z rezerwacją, czekających w kolejce.

Przyszłość firmy ma stanowić rozwijany od roku 2007 Model S. Samochód, który ma postawić na głowę całą branżę. I rzeczywiście, kiedy w maju 2009 jest zaprezentowany światu, prasa i media prześcigają się w superlatywach. Consumer Reports daje mu 99 ze 100 możliwych punktów. To nie tylko jest najlepszy samochód elektryczny, to jest poprostu najlepszy samochód wszechczasów, jak twierdzą niektórzy. Wygląda na to, że Muskowi powiodła się misja wyprodukowania samochodowego ekwiwalentu iphona. Zamówienia wpływają w dziesiątkach tysięcy. Tesla początkowo zakładała, że sprzeda może 1.000 sztuk Modelu S.

Koło fortuny zaczyna się odwracać. Daimler szybko kupuje 10% firmy, inwestując w nią $50 milionów. W styczniu 2010 Tesla dostaje rządową pożyczkę wysokości $465 milionów.

W maju Tesla kupuje praktycznie za darmo nowoczesną fabrykę w Kalifornii zbudowaną przez Toyotę i GM. Jak to jest możliwe? Toyota inwestuje $50 milionów w Teslę dostając za to 2,5% udziałów, a Tesla kupuje fabrykę od Toyoty za $42 miliony.

Musk wykorzystuje dobrą passę, by w czerwcu 2010 wejść na nowojorską giełdę. Uzyskuje na giełdzie $226 milionów, mimo iż w roku poprzednim firma zrobiła $56 milionów straty i od czasu jej założenia skonsumowała już $300 milionów strat nie przynosząc do tej pory żadnych zysków. Jest to o tyle dziwne, że ostatnia firma samochodowała inaugurowała na amerykańskiej giełdzie w roku 1956. Był nią Ford. Inwestorzy uwierzyli w Model S i w zapewnienia Muska, że samochód ten pojawi się na rynku na początku roku 2011.

Ale Elon okazuje się poraz kolejny zbyt wielkim optymistą. Żeby podołać produkcji takiej ilości samochodów, potrzebne są tysiące pracowników i zbudowanie kompleksowych linii produkcyjnych. To kosztuje dużo czasu i pieniędzy. Tym bardziej, że Tesla chce wszystko produkować sama i to w USA.

W połowie roku 2012 w końcu pierwsze samochody są dostarczane. Początkowo przyjęte są z entuzjazmem. Ale ich niedociągnięcia prowokują negatywną prasę i załamanie w zamówieniach. Samochód jest bardzo dobry, ale po pierwsze bardzo drogi, a po drugie potencjalni kupcy wolą czekać, aż technika dojrzeje i firma wygladzi bolączki pierwszych wersji tego auta.

Nie pomaga nawet wprowadzenie w październiku tzw. superchargerów, stacji Tesli, gdzie można szybko (w ciągu 20 minut) doładować akumulatory.

Tesla nastawiła się na dużą produkcję, ma odpowiednie koszty i jest zdana na stałe przychody ze sprzedaży. Kapitał topnieje w zaskakująco szybkim tempie.

W roku 2013 sytuacja jeszcze raz się zaostrza, kiedy klienci z rezerwacjami, zamiast je realizować, wycofują się z nich albo wolą realizację w późniejszym terminie. Akcje Tesli spadają drastycznie.

Żeby ratować sytuację, Musk decyduje się „oddać firmę w dobre ręce”. Idealnym kandydatem jest Google, Google wierzy w misję i przyszłość Tesli i mają odpowiednie zasoby, żeby tą przyszłość umożliwić. Cena wynosi $6 miliardów dolarów, do tego Google ma udostępnić Tesli $5 miliardów kapitału na rozwój linii produkcyjnych. Transakcja jest bliska finalizacji i dziś Google byłby właścicielem Tesli, gdyby nie genialny pomysł Elona.

W maju 2013 Elon zwołuje wszystkich pracowników firmy i mówi im: niezależnie czym się teraz zajmujecie, przez najbliższy czas jesteście w sprzedaży. Musicie zamienić jak najwięcej rezerwacji, na których siedzimy w sprzedaże. „If you don’t do it, we are fucked.” Dzwońcie do klientów i przekonajcie ich do zakupu.

Efekt: Tesla kończy kwartał rekordowym obrotem $562 milionów, 4.900 dostarczonych aut i zyskiem $11 milionów. To pierwszy zyskowny kwartał w historii firmy. Giełda reaguje natychmiastowo. Akcje rosną z $30 do $130. Wartość giełdowa firmy szybuje do połowy wartości Forda i GM. Sprzedaż fimy do Google okazuje się niepotrzebna. Ba, Tesla spłaca nawet $465 milionów pożyczki rządowej 9 lat przed czasem. Tesla Motors jest uratowana.

Od tego czasu Tesla zaskakuje regularnie nowymi pozytywnymi wiadomościami. Model S został najlepiej sprzedawanym samochodem elektrycznym w historii. W niektórych krajach Model S jest w ogóle najlepiej sprzedawanym samochodem. Tesla dostarczyła już blisko 150,000 sztuk samochodów elektrycznych. Model X ma zostać najlepszym samochodem rodzinnym w historii. Sieć superchargerów, zasilanych energią słoneczną, rozwija się dynamicznie i umożliwia w Ameryce darmowe podróżowanie od wybrzeża do wybrzeża. Tesla dysponuje też podobnie jak Apple siecią własnych salonów samochodowych, położonych strategicnie w centrach handlowych.

Tesla buduje też tzw. Gigafactory, największą fabrykę akumulatorów do samochodów elektrycznych i domów. Dlaczego „Giga”? Bo ma to być powierzchniowo największy budynek świata. W jednej takiej fabryce ma pracować 6.500 ludzi! Ma produkować więcej akumulatorów litowo-jonowych, niż wszysttkie inne fabryki razem wzięte. Musk to człowiek superlatyw!

Gigafactory
Gigafactory

W marcu 2016 Tesla prezentuje Model 3, który przy cenie od $35 tysięcy ma podbić rynek masowy i być dostarczany od końca 2017. Zaczyna się prawdziwa gorączka złota. W ciągu pierwszego tygodnia Tesla zbiera 325.000 opłaconych rezerwacji. Odpowiada to obrotowi w przyszłej sprzedaży wysokości $14 miliardów. Obecnie tych rezerwacji jest ponad 500.000.

Żeby podołać temu zapotrzebowaniu, Tesla dynamicznie rozbudowuje swoje fabryki, żeby osiągnąć wydajność 500.000 sztuk jeszcze w roku 2018.

Dziś Tesla Motors ma wartość $27 miliardów dolarów. Niewykluczone, że wkrótce stanie się najbardziej wartościową firmą automobilową i być może nawet przeskoczy Apple w rankingu najbardziej wartościowych firm świata.

Historia firmy Tesla Motors to prawdziwa biznesowa legenda.

Zarówno Tesla jak i SpaceX były początkowo uważane za niewykonalne przez niemalże wszystkich branżowych ekspertów, za absolutnie zwariowane przedsięwzięcia, za biznesowe harakiri. Musk sam przyznaje, że nie wierzył w ich powodzenie. Uważa, że miały małą szansę na sukces. Natomiast są to na tyle ważne przedsięwzięcia, że były warte ryzyka, jakie podjął. Jak mawia Larry Page: „Dobre pomysły są doputy zwariowane, dopóki nie są.”, stwierdza, że „nasza intuicja na temat rzeczy o których nie wiemy za dużo jest bardzo słaba.”

Działania poboczne

W roku 2006 Musk inwestuje w firmę swoich kuzynów Petera i Lyndona Rive, o nazwie SolarCity, której zresztą jest pomysłodawcą. Zostaje jej 30% udziałowcem i szefem rady nadzorczej. Firma oferuje początkowo właścicielom domów instalację paneli słonecznych w modelu leasingowym. Potem zdobywa także dużych klientów korporacyjnych.

W roku 2012 firma wchodzi na giełdę. W 2014 osiąga zawrotną wartość $7 miliardów. Obecnie jest największym instalatorem paneli słonecznych w USA i na dobrej drodze do stania się znaczącym dostawcą energii.

W roku 2013 Elon ogłasza projekt Hyperloop. Jest to przypominający science fiction pomysł kolejki o napędzie elektromagnetycznycm poruszającej się w próżniowym tunelu. Podróż między LA i oddalonym o 560km San Francisco taką kolejką trwałaby zaledwie 30min. Maksymalna szybkość: 1.200km/h. Koszt: $6 miliardów. Jeśli myślisz, że to fantastyka, to masz dużo racji. Elon do końca w to widać sam nie wierzy, bo nie inwestuje w to swoich pieniędzy, poza drobnymi jak na niego kwotami. Buduje jedynie 8-kilometrową trasę do testowania prototypów. Do tego ogłasza konkurs dla studentów na najlepszy prototyp. W konkursie startuje 700 drużyn, w tym dwie drużyny z Polski.

Elon ma dar tworzenia przedsiębiorstw z wielką misją, o niezwykłej atrakcyjności dla pracowników, do których przyciąga najlepsze światowe talenty. Podejmuje się wydawałoby się niemożliwych wyzwań i daje sobie i innym niedorzeczne terminy ich realizacji.

Musk jest ekstremalnie wymagającym szefem. Opanował sztukę napędzania pracowników do niewiarygodnych wyników. Wyciska z nich dwukrotnie więcej niż ktokolwiek inny. Nie waha się zwolnić kogoś z miejsca jeśli ten użyje słowa „niemożliwe”. Ale nawet ci zwolnieni czczą go niezachwianie.

Jest bardzo szybki we wszystkim co robi, jakby się ciągle spieszył. Swój obiad dosłownie połyka i rzekomo nawet oddanie moczu zajmuje mu zaledwie trzy sekundy. Także wielkie decyzje podejmuje w mgnieniu oka.

Do tego pracuje po 16 godzin dziennie. Niektórzy twierdzą, że ma większą produktywność, niż grupa 11 ludzi razem wzięta. Zresztą sam mówi, że jeśli pracujesz 100 godzin tygodniowo, to w ciągu 4 miesięcy osiągniesz więcej niż ktoś, kto pracuje 40 godzin tygodniowo w ciągu roku.

Przedsiębiorcy, którzy go znają mają do niego wielki respekt.

Nie chciałbym nigdy być tą osobą, która musi konkurować z Elonem. Równie dobrze, możesz zamknąć firmę i znaleźć coś innego do roboty. Wymanewruje cię, zmiażdży cię myśleniem i wykonaniem.

Ale Musk nie podąża poprostu za zyskownymi okazjami biznesowymi. On próbuje rozwiązywać problemy, które zajmują go od lat. I robi to z niezachwianą determinacją.

Jest niepoprawnym optymistą.

Niektórzy porównują go do Steve’a Jobsa, bo obaj zrewolucjonizowali kilka różnych branż. Obaj wymagają dużo od siebie i innych. Musk jest w mainstreamie mniej znany od Jobsa, na razie. I na razie nie osiągnął tego stopnia charyzmy i kultowości. Jest też mniej arogancki od Jobsa. Ale Musk naprawdę zmienia świat. Jego produkty nie tylko są przełomowe w swoich branżach. To nie tylko ładnie zdesignowane i dobrze sprzedające się zabawki. Te produkty naprawdę zmieniają przyszłość ludzkości, kierunek naszej cywilizacji. W przypadku Tesli: odejście od paliw palnych w komunikacji, w przypadku SolarCity: przejście na energie odnawialne w produkcji energii, w przypadku Space X: kolonizacja kosmosu. To wielkie, epokowe misje.

Elon Musk to urodzony indywidualista. Składam chołd temu niezwykłemu człowiekowi.

Co Ty myślisz na ten temat? Zapraszam do komentarzy.

Tu dostaniesz polskie wydanie książki: https://UmyslMiliardera.pl/

Obserwuj i polub mnie:
Newsletter: https://newsletter.indywidualista.pl
YouTube: https://www.youtube.com/indywidualista
Facebook: http://fb.me/indywidualistapl
Twitter: http://twitter.com/indywidualista

Prelekcja TEDx „Czego nauczyłem się od najlepszych przedsiębiorców świata”:
http://tedxwsb.indywidualista.pl

Prelekcja TEDx „Niemożliwe jest łatwiejsze niż myślisz”:
http://tedx.indywidualista.pl

Tu dostaniesz książkę „Ready, Set, Go!”, którą napisałem z Brianem Tracy:
E-Book: https://geni.us/rsgkindle
Papierowa: https://geni.us/readysetgo

Kup „The Billion Dollar Secret” (wydanie angielskie):
https://TheBillionDollarSecret.com/

Kup „Umysł Miliardera” (wydanie polskie):
https://UmyslMiliardera.pl/

Co Ty myślisz na ten temat? Zapraszam do komentarzy.

Chcesz poczytać/zobaczyć więcej motywujących rzeczy? Zapisz się na “Follow blog Indywidualista.pl” (w menu po lewej stronie), by dostawać powiadomienia o nowych artykułach na skrzynkę e-mail.

Pamiętaj podzielić się wpisem z bliskimi i przyjaciółmi korzystając z poniższych linków:

Reklama

19 myśli na temat “Elon Musk – Zbawiciel XXI wieku”

  1. Bardzo ale to bardzo wielkie co on robi az trudne do opisania i tym bardziej do uwierzenia,
    ale fakt faktem ze samochodow TESLA jest coraz wiecej.Dzieki Ci za ten artykul ?super daje kopa do nastepnego razu!

  2. WoooooooW ! Co za artykuł! Jaka historia, człowiek, inspiracja, polot, wiedza, mądrość, praca nad sobą i marzeniami, czy jak sam Elon Musk to nazywa, praca nad „rozwiązywaniem problemów”.
    Niesamowicie fascynujące projekty i ICH REALIZACJE!
    Choć znam te historie z konferencji z jego udziałem, to sposób w jaki je przedstawiłeś, przeplatając je trochę charakterem Muska, sprawiał że czyta się je z kosmicznym nakręceniem.
    Jego historia rozwoju jako człowieka i jego niesamowity umysł wprowadzają wręcz w trans.
    Z jednej strony przygniata innowacyjnością myśli i działań, z drugiej inspiruje do tego, by robić w życiu to co nas tak bardzo pociąga i fascynuje na tyle, by poświęcić na to swoje życie.
    W podziękowaniu za te inspirację, życzę Ci byście się poznali i zafascynowali obopólnie 

  3. wynalazł lek na raka? albo chociaż rewolucyjne akumulatory? czemu właściwie ktoś go nazywa „zbawicielem”? elektryczne auta były już od dawna, nie chcę skłamać ale chyba pierwsze seryjne elektryki produkowała Mazda, nawet w Polsce inżynier Zbigniew Kopeć przerabia auta które mają zasięg 700km czyli dużo lepsze niż tego Muska, no ale on tylko przerabia spalinowe na elektryczne nie produkuje własnych i nie ma milionowego finansowania, kolejka poruszająca się na poduszczę elektromagnetycznej? to nic nowego w Japonii jest i jeździ od dawna, gdybym tego nie wiedział to czytając to bym pomyślał że to jego pomysł, panele słoneczne? gdzie tu rewolucja gdzie tu coś nowego? sam Musk obrósł w mity i legendy ale jeśli przeanalizujemy co właściwie wynalazł to okaże się że NIC tylko wdraża cudze wynalazki na dużą skalę

    1. Maniek!

      Mam wrażenie, że nie przeczytałeś artykułu, który komentujesz i nie wiesz też za wiele o Elonie Musku.

      Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jego firmy zgłosiły już ponad 1000 patentów?
      Sama Tesla ma takowych ponad 800! Możesz tu sprawdzić:
      http://www.freepatentsonline.com/result.html?p=1&sort=relevance&srch=top&query_txt=an%2F%22tesla+motors%22&patents=on
      Ponad 250 z nich właśnie rewolucjonizuje akumulatory, o których wspominasz.
      Patenty te dotyczą przełomowych technologii w zakresie zwiększenia gęstości energetycznej,
      a co za tym idzie zwiększenia skuteczności baterii,
      zmniejszenia zużycia materiału, ciężaru akumulatorów,
      a co za tum idzie zmniejszenia kosztów,
      poprawienia bezpieczeństwa w wypadku kolizji/zniszczenia,
      zwiększenia szybkości ładowania, rozwiązania problemów temicznych.
      W sumie akumulatory Tesli są tak rewolucyjne,
      że stosowane są w samochodach elektrycznych BMW, Mercedesa i paru innych marek,
      inne marki stosują rewolucyjne patenty Tesli w produkcji swoich akumulatorów,
      które to Tesla darmowo udostępnia, bo nie jest w stanie produkcyjnie obsłużyć zapotrzebowania na jej technologie.
      Nie każdy wynalazek jest patentowalny, ale z pewnością każdy patent jest wynalazkiem.
      Dla porówania zapytam: Co wynalazł pan Kopeć, o którym piszesz? Iloma patentami dysponuje?

      Nikt nie twierdzi natomiast, że Musk wynalazł samochód elektryczny, panele słoneczne
      albo pociąg na poduszce elektromagnetycznej. Gdzie to przeczytałeś w moim artykule?

      Samochody elektryczne istnieją od 1884 roku,
      ale nikomu nie udało się przed Muskiem odnieść z nimi komercyjnego sukcesu i sprawić,
      żeby były sesnowną alternatywą w mainstreamie. Sam opisywałem choćby Clive’a Sinclair’a,
      którego C1 był elektrycznym „autem”, które prze Teslą dzierżyło rekord ilości
      sprzedanych egzemplarzy. Jednak pojazd ten miał wiele mankamentów i
      firma zbankrutowała w ciągu kilku lat.

      Ja np. też używałem smartfonu łądnych parę lat przed pojawieniem się iPhona,
      ale dopiero iPhone sprawił, że „inteligentny telefon” trafił do przeciętnego użytkownika.

      Samochód o zasiegu 700km jest lepszy od Tesli?
      Proszę podaj jakieś nagranie z tym samochodem, trochę więcej danych technicznych
      (jaka cena? jak długo się go ładuje? ile waży? ile potrzebuje do 100km/h? jaka prędkość maksymalna?) i wyniki testów w czasopismach samochodowych, żeby wszyscy wiedzieli, że nie mówisz o jakimś eksperymentalnym prototypie, a o prawdziwym produkcie (żebyśmy nie porównywali gołębi na dachu)
      oraz doświadczenia ludzi, którzy go kupili, związane z niezawodnością tego samochodu,
      komfortem jazdy, zachowaniem podczas wypadku itp.itd.

      Nie jest żadnym problemem zrobić samochód zasięgu 700km (np. poprzez włożenie zestawu akumulatorów do bagażnika Tesli),
      ale zasięg jest tylko jednym z punktów i nie decyduje o ogólnej ocenie samochodu. Czym większy zasięg, tym
      większy koszt samochodu, tym większy ciężar, mniejsze przyspieszenie i prędkość maksymalna.
      W 99% przypadków normalny użytkownik nie jedzie więcej niż 450km na raz bez odpoczynku albo przerwy na jedzenie,
      podczas której może doładować samochód (w przypadku Tesli w 20min).
      Samochód komercyjny to kompromis między tymi wszystkimi aspektami.
      Fakt, że coś jest technicznie możliwe, nie oznacza, że jest sens wbudowywać to do masowego produktu.
      Przeciętny użytkownik nie chce płacić 50.000 pln dodatkowo za samochód, żeby mieć 2x zasięg,
      opłacając to przy tym słabszym przyspieszeniem, prędkością i sterownością auta, a więc gorszym komfortem jazdy.

      Niezależnie od tego, idąc Twoim tokiem myślenia możnaby zapytać:
      „Czy Jezus wynalazł lek na raka? Albo chociaż rewolucyjne akumulatory? Czemu właściwie ktoś nazywa go „zbawicielem”?”
      Jak widzisz nie koniecznie trzeba wynaleźć lek na raka albo w ogóle być wynalazcą, żeby zasłużyć sobie na to miano.

      Ja Elona nazywam prowokacyjnie „zbawicielem” za jego wkład w odejście od energii z paliw kopalnych,
      zarówno w transporcie (Tesla), jak i produkcji energii (SolarCity), bo to jest niezbędne w celu wyjścia
      z efektu cieplarnianego, który to w ciągu następnych 20-30 lat może okazać się zgubny dla ludzkości prowadząc
      do klęsk żywiołowych, suszy, głodu i masowego exodusu. Wystarczy spojrzeć na obecną sytuację w Europie,
      żeby stwierdzić jakie perturbacje stwarza relokacja 1mln uchodźców rocznie. Co będzie, jeśli z powyższych
      powodów do Europy środkowej i północnej napierać będą setki milionów ludzi z Afryki i Europy południowej?
      Mało kto zrobił tyle co Musk by rozwiązać ten problem.

      Astronomowie są zgodni w tym, że pytanie czy w ziemię uderzy meteoryt jest błędne. Należy raczej pytać „kiedy?”.
      Bo to jest tylko kwestia czasu. Nikt nie wie, czy będzie to za 100 czy za 1000 albo za 100.000 lat,
      ale jest pewne prawdopodobieństwo, że może to się zdarzyć w ciągu kilkudziesięciu, kilkuset lat.
      Natomiast taka katastrofa doprowadziłaby do wymazania naszej cywilizacji, chyba, że mielibyśmy
      kolonie na innych planetach i bylibyśmy niezależni od „matki ziemi”.
      Do tego życie na ziemi może okazać się niemożliwe już znacznie szybciej
      np. w skutek zagłady nuklearnej, biologicznej, katastrofy ekologicznej lub z innych względów.
      Nie trzeba nawet wielkiej wyobraźni, by móc sobie wyobrazić taki scenariusz.
      Dlatego ważne jest, by dysponować technologią, która umożliwi nam kolonizację układu słonecznego.
      W tym sensie Musk także może okazać się zbawicielem ludzkości w jak najbardziej dosłownym sensie tego słowa.

  4. Nie jestem w stanie nawet opisać ogromu emocji, które przeze mnie przeszły, kiedy czytałem streszczenie jego historii, w tym jak wiele z nich dotyczyło elementów życiowej determinacji i wiary w swoje przedsięwzięcia. Dla mnie na dziś dzień jest to coś zupełnie abstrakcyjnego, ale równie absolutnie fenomenalnego.
    Coś niemożliwego? Jak to mawiają „wyznawcy” – In Musk, we Trust.

  5. Polecam śledzić profil Elona Muska na Twitterze.
    Elon bardzo dużo podróżuje. Całkiem niedawno był w Berlinie. Szkoda, że nie pojawił się w Polsce.
    Życzę powodzenia i czekam na relacje ze spotkania.

    1. Raczej o Kiosakim nie przeczytasz na tym blogu.
      Powod: on, w przeciwienstwie do Muska, nie ma wg mnie celu i wizji.
      To nie jest skala, jaka chce sie zajmowac.

      Owszem, jego ksiazki podnosza swiadomosc finansowa w spoleczenstwie i „Rich dad, poor dad”, takze mi kiedys otworzyl oczy i jestem za to mu wdzieczny i szanuje go za to, ale to nie wystarczy, by okrzyknac go wielkim indywidualista, albo wspanialym przedsiebiorca. To co robi Kiyosaki w zaden sposob mnie nie kreci, wiec nie umialbym go inspirujaco opisac. A moze po prostu nie wiem za duzo o nim…

  6. Facet jest geniuszem, niestety jest upośledzony emocjonalnie. Czepia się pracownika bo chciał poświęcić czas rodzinie. Wręcz się go boję. Jeszcze kiedyś gadał o ludziach cyborgach. Może ja nie chce mieć chipu w mózgu, żeby wywiad USA wiedział gdzie jestem do mojej śmierci. Nie mam nic przeciw protezom dla niepełnosprawnych, ale wizje rodem z Deus Exa to nie dla mnie. Rząd USA finansuje niektóre jego przedsiębiorstwa co sprawia że nabieram co do niego podejrzeń. Kolonizacja kosmosu, pomysł dobry.

Odpowiedz na wlodek76@op.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s